niedziela, 15 lutego 2015

Tioman-dzień 1- Czyli pierwszy dzień nic nie robienia

Ku rozpaczy Agaty poranny prom na wyspę Tioman startował o 6.30 rano, co oznaczało, że na przystani mieliśmy być o 5.30. Jednak dziarsko wstaliśmy i podążyliśmy w kierunku statku. Po wymianie rezerwacji na boarding pass, zakupie biletów do Parku  Narodowego Tioman ( 25 RM dorosły i 15 RM uczeń) i po wypisaniu wielu wielu karteczek wreszcie odpłynęliśmy.







Godzinny rejs po Morzu Południowochińskim upłynął w sennej atmosferze, a że fale kołysały żołądki szalały.

Po dotarciu do przystani Tekkek ( na zdjęciu:)


złapaliśmy okazję - jeepa z paką za jedyne 25 RM od osoby (podobno to bardzo dobra cena, a uzyskaliśmy ją  dzięki sprytnej ładnej brytyjskiej blondynce, która zamrugała do kierowcy pięknymi niebieskimi oczkami i proszę! ).
Przemierzyliśmy górzyste tereny wyspy i dotarliśmy do celu naszych wymarzonych wakacji - nareszcie plaża Juara. Nareszcie 6 dni wakacji  - nie podróży tylko Wypoczynku przez duże W. Mamy zamiar tu nic nie robić i nic nie robić i nic nie robić. Sami nie wierzymy, że tak będzie, bo chyba nie potrafimy ;)



Juara jest niewielką plażą na wschodnim brzegu Tioman. Nie ma tu tłumu turystów, ani wielu rozrywek - to wspaniałe miejsce dla tych, którzy cenią spokój, a słuchają wiatru i szumu fal zamiast gwaru i muzyki z baru.
Cały dzień spędziliśmy na plaży, kąpaliśmy się w ciepłej krystalicznie czystej wodzie, leżeliśmy na hamaku pod palmami, spacerowaliśmy wzdłuż brzegu, podziwialiśmy zachód słońca na tle wzgórz Tioman.



Adam podsumował dzień jako udany, bo naprawdę nic nie robiliśmy, jak obiecaliśmy, ale zaraz po tym zaczął planować, co będzie robił jutro, jak będzie nic nie robił.
A zatem do jutra! Ciekawe co będziemy nic nie robili?










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz